Przeglądając wczorajsze doniesienia ze świata, wśród doniesień ważnych i ważniejszych, natrafiłem na pozornie mało istotną informację. Informacja dotyczyła kraju europejskiego, a dokładniej Włoch i tamtejszego wyroku sądowego. Zdając sobie sprawę z tego, że informacja ta mogła umknąć uwadze bardzo wielu czytelników mojego bloga, śpieszę z wyjaśnieniem w czym rzecz.
Wczoraj włoski sąd skazał na 6 lat więzienia grupę sejsmologów, którzy nie przewidzieli, tudzież jak podaje sąd w swoim uzasadnieniu: zlekceważyli słabsze wstrząsy, dając złudne poczucie bezpieczeństwa mieszkańcom włoskiej miejscowości LAquila. W wyniku trzęsienia ziemi, które miało miejsce w 2009 roku zginęło 309 osób. Niewątpliwie wyrok bez precedensu. Od czasu inkwizycji, prawdopodobnie najsurowszy wyrok dla naukowców za ich naukową pracę. Co jednak za tym idzie? Czy odebrano nam prawo błądzenia i popełniania pomyłek? A może dano jasny sygnał, że błędy, niedbalstwo lub lekceważące podejścia do aparatu naukowego, ważące nie tylko na losach teorii ale i na ludzkich istnieniach nie mogą pozostawać w sferze bezkarnej akademickiej dysputy? Nie będę udawać, że wiem, bo prawda jest z goła inna - nie wiem jakie konsekwencje dla rozwoju nauki, życia naukowego elit przyniesie wspomniany wyrok. Nie mniej jednak, postanowiłem podzielić się moim skromnym zdaniem i skonfrontować je z opiniami czytelników.
Sąd
miał miejsce nad naukowcami? Według mnie, w wyroku skazano urzędników z
naukowym dorobkiem, którzy popełnili błąd wart 309 ludzkich istnień.
Tylko co było tym błędem? Nie mam odwagi stwierdzić, że błędem było to,
że nie przewidzieli trzęsienia ziemi. Ekspertem w dziedzinie sejsmologi
nie jestem, więc mędrkować nie mam zamiaru o symptomach poprzedzających
trzęsienie ziemi i za
pewnik przyjmę opinię innych sejsmologów twierdzących, że trzęsienia
ziemi nie da się przewidzieć. Skoro więc nie można przewidzieć
trzęsienia ziemi to czy jego nie przewidzenie można traktować jako błąd?
A jednak błąd został popełniony, co nie ulega żadnej wątpliwości. Śmiem
twierdzić, że skoro na obszarach zagrożonych trzęsieniami ziemi
działają instytuty sejsmologiczne, to sejsmologia jest w stanie
przynajmniej w jakimś stopniu przewidywać wstrząsy ziemi. W mojej opinii
zawiniło złe wykorzystanie nauki przez urzędników. Ich błąd polegał na
błędnej ocenie zagrożenia. Patrząc na wykresy szacowali co nastąpi i jak
pokazała już historia, w sposób poważny określili ryzyko z
niedoszacowaniem. Mając świadomość (a przynajmniej powinność jej
posiadania), że ich praca ma zwiększać bezpieczeństwo ludzi, naukowcy
zlekceważyli powagę sytuacji.
Czy więc zawiniła nauka? A może
jedynie naukowcy? Według mnie zawiniła urzędnicza niekompetencja
naukowców, którzy zdaje się zapomnieli, że to nie laboratorium i nie
akademickie doświadczenia tylko realny świat, w którym pomyłki pociągają
za sobą mnogie konsekwencje. Konsekwencje, które nie są już jedynie
bezdusznym podsumowaniem wyników doświadczenia lecz mają charakter na
wskroś emocjonalny i wymiar osobistych tragedii.
Tym, którzy nie czują jeszcze całej sytuacji może zobrazuje to przykład z rodzimego podwórka. Sanepid zatrudnia naukowców, którzy korzystając z swojej wiedzy i umiejętności mają wydawać ekspertyzy. Celem tych ekspertyz jest zapewnienie bezpieczeństwa spożycia potraw. Urzędnicy sanepidu z dorobkiem naukowym, odkrywają, że w badanej próbce występują groźne bakterie. Badają kolejną próbkę - bakterii brak. W efekcie przebadanych próbek okazuje się, że 10 na 100 zawiera baterie groźne dla życia. Postanawiają dopuścić produkt do spożycia ze względu na znikome prawdopodobieństwo zarażenia się bakterią. Okazuje się jednak, że zarażenia bakterią są. Kto jest winny? Nauka? Nie - dała aparat naukowy, który pozwolił ustalić istnienie bakterii. Naukowcy? Też nie - prawidłowo wykorzystali aparat naukowy i odkryli bakterię. Winę ponosi urzędnicze "jakoś to będzie". Jakoś by to było w skali mikro bo to tylko 10 skażonych próbek, w skali makro to aż 10%. 10% w skali kraju to dużo więcej niż w skali laboratorium, mimo że to nadal to samo 10%.
Kończąc powyższe rozważania, pragnę wyrazić głęboką nadzieję, że tak surowy wyrok włoskiego sądu, da jasny sygnał wszystkim urzędnikom z dorobkiem naukowym, a szczególnie tym z dorobkiem z dziedziny ekonomii, że wiedzę należy umieć zastosować w taki sposób, by nie wyrządziła szkody, czy to przez szkodliwe działanie, czy brak odpowiednich działań, czy może też przez zakłamywanie rzeczywistego rozmiaru zagrożenia. Liczę, że każdy, zarówno "prosty magister" jak również ja, zapamięta na zawsze, że w rzeczywistym świecie decyzje pociągają za sobą konsekwencję także te w wymiarze osobistym i o charakterze emocjonalnym.
Łał Szymon Kempny w końcu odkryłeś zdjęcie wprowadzające? ;) jakby co polecam www.sxc.hu biblioteka zdjęć jakie sobie można użyć na blogu :)
Dzięki za polecenie ;)