Humanitarna katastrofa, która ma miejsce w Syrii na skutek wojny domowej wywołanej przez "bratnie" służby specjalne spod znaku różnych gwiazd, znalazła się centrum uwagi Nikki Haley, ambasadora USA w Organizacji Narodów Zjednoczonych. Haley właśnie wróciła z wizyty w syryjskich obozach dla uchodźców w Jordanii i Turcji, gdzie miała okazję bezpośrednio sprawdzić skutki działań poprzedniej administracji waszyngtońskiej.
"To co widziałam było niesamowite ", powiedziała o wielu spotkaniach z rodzinami syryjskich uchodźców. To co tam było słychać najczęściej brzmiało: "Chcemy wrócić do domu".
"Moim celem w podróży do Jordanii i Turcji było sprawdzić i zobaczyć, jaki faktycznie jest status uchodźcy" - powiedziała. "Jordania i Turcja zasługują na wyróżnienie, za to w jaki sposób przyjmują uchodźców. Sami są bardzo zadowoleni ze swego stylu myślenia i działania a naszym obowiązkiem jest docenienie tego. Organizują oni opiekę zdrowotną dla wszystkich, kształcenie dla wszystkich, udzielają pomocy finansowej, organizują ą szkolenia, udzielają wsparcia psychologicznego , robią wszystko, co tylko mogą ".
Haley od dawna w Radzie Bezpieczeństwa, ostro krytykuje dyplomatów z Rosji, Syrii i Iranu za to że wojna, która pochłonęła tak wiele istnień ludzkich jest kontynuowana. Walki sprawiły, że miliony ludzi trafiło do obozów dla uchodźców. Haley zapomina jednak pochwalić tych którzy rebelię w Syrii wywołali, wyszkolili i uzbroili, zorganizowali ISIS i teraz je wdzięcznie wspierają.
Przecież do wojny, jak do tanga, trzeba dwóch stron. Gdyby więc nie wspierano terrorystów, dla niepoznaki zawnych rebeliantami, konflikt w regionie nie byłby możliwy.
Nie dałoby się prowadzić polityki " divide et impera" a przecież w tym "rozgardiaszu" w krajach arabskich wyraźnie widać logikę i porządek. Rozbito Irak i Libię, rozbija się Syrię, podminowuje się Iran. Kraje arabskie dostają Kataru.
A przecież wiadomo że zdestabilizowane, wyludnione obszary łatwiej będzie w przyszłości podbić i zaludnić swoimi.
Haley powiedziała, że po spotkaniach z uchodźcami nabrała przekonani, że USA nie mogą zrezygnować z prób złagodzenia ich cierpienia. Ale dodała, że ostatecznym celem jest pomóc wysiedlonym Syryjczykom wrócić do domu.
Haley owiedziała Fox News, że żaden z uchodźców, z którymi się spotkała, nie wyraził chęci migracji do Stanów Zjednoczonych. Wszyscy chcieli wrócić do domu.
"Żaden z nich nie powiedział, że chce pojechać do Stanów Zjednoczonych", powiedziała. "I dlatego naszym celem powinno być wspieranie krajów przyjmujących, które czują presję i podejmują się wysiłku".
"Spotkałam uchodźcę, podczas wizytacji obozu, który przyjechał tam i zatrzymał mnie i powiedział" - relacjonuje Haley "proszę, mów o nas, patrzymy na was i chcemy, abyście nadal nas wspierali. Nie potrzebujemy waszych pieniędzy, nie potrzebujemy waszego pożywienia. Powiedział: "Chcemy tylko, abyście dalej mówili o tym, jak brutalny jest Assad i nie możecie o nas zapomnieć".
Jakie to piękne.
Pani premier Szydło powinna skopiować sobie te cenne spostrzeżenia i na spotkaniach z oszołomami z Brukseli ograniczyć się do ich cytowania.
Podobnie jak USA myślą też Chiny.
Minister spraw zagranicznych Chin wezwał do politycznego rozwiązania , sześcioletniego kryzysu w Syrii , mówiąc, że gdy tylko warunki bezpieczeństwa kraju zaczną się poprawiać - uchodźcy, zaczną powracać do swojego kraju.
Nie ma więc żadnego powodu aby ich stamtąd wyciągać.
"Powinna być mapa drogowa rozwiązania konfliktu w Syrii, a wszystkie strony powinny najpierw zainteresować się państwem i narodem syryjskim" - powiedział Wang. "Ponieważ sytuacja uległa poprawie w Syrii, naturalnym jest, że uchodźcy powracają do swojego kraju".
Czy to nie jest zastanawiające że najbogatsze kraje świata " Arabia Saudyjska i jej satelity, Chiny czy Indie nie przyjmują żadnych uchodźców? A biedna Polska MUSI ?